
Starszej daty znajomy mówi: ja tam się nie boję. I smaruje na długi spacer. Po drodze jeszcze sprawunki. Jeden sklep, drugi. A jak czegoś nie ma, to do „Biedronki”, gdzie najwięcej ludzi. Po drodze starego znajomego spotka, uścisną sobie prawice, ucałują „z dubeltówki”. Pogadają, ponarzekają, że co to się na świecie porobiło z tym wirusem! A na odchodnym się umówią, że w tygodniu któryś do któregoś zajrzy. Idylla.
Ów starszej daty znajomy się nie boi, bo nie wie, czego ma się bać. Przecież nikt z nas nie przeżył żadnej epidemii. Ostatnia w Płońsku była w... 1831 r., a od czasu grypy „Hiszpanki” minęło już z górą sto lat. Tak więc, dosłownie nikt z nas nie wie, co to znaczy epidemia. (Może poza kilkoma osobami, które były gdzieś daleko, np. w Afryce, i tam otarły się o jakąś „zarazę”.) Na dodatek wszyscy myślimy, że jesteśmy nieśmiertelni. Dzwony pogrzebowe zawsze biją dla kogoś innego. Do pewnego dnia tak. Tylko do pewnego.
Sam już prawie senior, zastawiam się, dlaczego tak jest? Czy dlatego starsi lekceważą koronawirusa, bo go... nie widać? Czy w głowach odzywa się ta jakże mocna polska przekora, że „jak coś zabronione, to trzeba to obejść”? Czy może dlatego, że – jak chcą niektórzy – co ma być, to będzie? Nie wiem. Jedno jest pewne, że wszystkie zmarłe na koronawirusa w Polsce osoby były, mówiąc najoględniej, w sile wieku. Telewizja czasem mija się z prawdą, ale nie kłamie, kiedy mówi, że to właśnie starsze osoby są najbardziej podatne na zarażenie. Po prostu wszystkie przebyte dotąd choroby zdążyły już na tyle osłabić układ odpornościowy, że ten nie daje rady. Koronawirus to w sumie ciężkie zapalenie płuc. A w starszym wieku zapalenie płuc zwykle oznacza jedno...
Ale przede wszystkim bez paniki, która jest jednym z najgorszych doradców. Nigdy nie byłem i ufam, że nie będę zwolennikiem spiskowej teorii dziejów. Uważam, że nikt nas, Polaków, specjalnie nie oblega i nie czyha na nas. Nie sądzę, żeby epidemia koronawirusa była bronią biologiczną. Wątpię w opinie, że światowa pandemia wywołana została ze względów ekonomicznych. Coś się po prostu w przyrodzie pojawiło, co nazywamy COVID-19 i na co akurat ludzki organizm reaguje chorobą. I tyle. Ogólnie nie ma co panikować. Do tej pory podczas epidemii zmarło 5 osób, a zachorowało trochę ponad 500. Wpatrzeni w koronawirusa zapominamy, że rocznie na polskich drogach ginie w wypadkach około trzech tysięcy osób. Mniej więcej tyle samo umiera na „zwykłą grypę”. I jakoś te fakty nie powodują paniki. Koronawirus przyszedł, pobędzie i sobie pójdzie w diabły. Przegoni go nie panika, ale rozsądek.
I taki właśnie rozsądek jest w sugestiach władz i sanepidu. Szczególnie wobec osób, których PESEL sięga głęboko w wiek XX. Żeby pozostać w domach unikając zarażenia i nie zarażając innych. Tym bardziej, że większość spraw urzędowych można załatwić przez telefon czy internet. Na klatkach schodowych i nie tylko pojawiają się ogłoszenia instytucji i ludzi, które chcą wyręczyć starszych w zakupach. Harcerze, wolontariusze czy młodzi sąsiedzi. Nie jesteście, starsze Panie i Panowie, sami.
KRZYSZTOF MARTWICKI
omc pacjent