
Jeden z moich znajomych tylko macha ręką, że „taki obrazek na ciele, po pierwsze primo: zazwyczaj zostaje na zawsze, czyli na resztę życia. Przecież tego się nie robi na próbę, na niby, prawda? To się robi na wieki. A po drugie primo: taki tatuaż kosztuje gromadę pieniędzy. A potem co? Co z nim zrobić, kiedy za kilka lat wyjdzie z mody, wyblaknie, zbrzydnie, zeszpeci? I jak się z czymś takim na plaży czy na basenie pokazać? Tylko wstyd, nic więcej. A poza tym - mówi dalej przyjaciel - choroby skóry mogą z tego wszystkiego wyniknąć. Przypałętać się. Powikłania jakieś. Bo skąd wiadomo, co w tej farbie pod skórą jest? Może jakiś zajzajer?” Ale bywają piękne tatuaże, próbuję wsadzić kij w mrowisko, przepiękne. Nigdy się nie obejrzałeś na ulicy za kimś, kto miał coś pięknego na ramieniu, ręce czy nodze? „Może się raz czy drugi obejrzałem, kwasi się przyjaciel, ale bardziej z ciekawości niż z podziwu. Nikt mnie nie przekona. Nie lubię i już”.
Niełatwa sprawa z tymi tatuażami. Nie wiedząc, co począć, zwróciłem się do przyjaciółki, która ma kilka tatuaży. Żeby mi wyjaśniła, o co w tym wszystkim chodzi. Oto, co usłyszałem od Agaty: - „Powody, dla których ludzie robią tatuaże są różne. Takim głównym jest chęć wyrażenia siebie, zamanifestowania siebie - kim się jest, jaką ma się mentalność i poglądy. Że się jest bardziej wyzwolonym z wnętrza na zewnątrz. Bezwstydnym. Bez strachu o to, co ktoś może pomyśleć na temat czegoś w kształcie czaszki, róży czy sentencji na ciele. Mieć tatuaż to odwaga. Tatuaż to również żywe płótno dla wyrażenia podziwu dla artysty i forma nowoczesnej sztuki. Jeśli obraz jest piękny, to po prostu chce się być żywym, chodzącym obrazem. Tatuaże to też forma masochizmu, bo przyjemnie, jak boli. To proces, kiedy przez pot i krew dąży się do wydobycia na powierzchnię skóry jakiegoś przekazu. Jakiegoś ważnego znaczenia. Czy tatuaż uzależnia? Bez wątpienia. Czy jest modny? Tak, bo powraca era hippisów w różnorodnym wydaniu. I dlatego. Zresztą, wszystko się tu miesza i łączy jednocześnie. Taki misz-masz. Bo jak widzisz kogoś z tatuażem, to już nie jest przestępca. To pewnie spoko gość o ciekawym życiu i poglądach”.
Tak oto okazuje się, że pewnie zwolenników „dziar” jest tylu samo, co przeciwników. I w ten sposób, jak by na to wszystko nie spoglądać, tatuaż staje się jednym z tych rzadkich zjawisk, wobec których nie można przejść obojętnie.
KRZYSZTOF MARTWICKI
omc pacjent